Projekt Narodowego Programu (Nie)Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego 2013-2020
Czytając dokument z tytułu tego wpisu (link) odniosłem wrażenie, że nie pozostaje nam nic innego, jak starać się jeździć wolniej i zgodnie z przepisami. To nie będzie łatwe, gdy najnowsze samochody kuszą coraz większą mocą silnika.
Kiedyś było inaczej, pamiętam, jak biło się rekordy przejazdu między Warszawą, a Trójmiastem. Z dzisiejszego punktu widzenia nie było to rozsądne, ale usprawiedliwia nas dużo mniejszy ruch na ulicach w latach 90-tych i niższa moc ówczesnych silników, choćby w poczciwych 126p. Ciężko było przekroczyć 100, czy 110km/h. Do dziś mam w głowie tą ekscytację, gdy ktoś ze znajomych lub samemu “zamykało się szafę”, czyli 140km/h. To wymagało przygotowania samochodu i zbieżności korzystnych warunków, np. jazda w górki i z wiatrem.
Dziś, we współczesnym samochodzie, na przepełnionych drogach pełnych radarów trzeba zapomnieć o sprawdzaniu maksymalnej prędkości. Trochę szkoda, bo żeby sprawdzić, ile moje auto wyciąga, łatwiej mi pojechać na niemiecką autostradę, niż znaleźć do tego miejsce w Polsce.
Coraz nowsze ograniczenia i zwiększane restrykcje powoli zabierają motoryzacji to, co w niej tak kochamy – poczucie wolności, odrobiny szaleństwa, siły i mocy każdego mechanicznego konia. Mam wrażenie, że już niewiele dzieli nas od momentu, gdy zamontują nam w samochodach „czarne skrzynki” i zupełnie zdalnie sprawdzą, jacy poprawni z nas kierowcy.
Ciężko jest dyskutować z argumentem, że „prędkość zabija” i z pewnością zawsze można dowieść słuszności twierdzenia, że jadąc wolniej nie doszłoby do wypadku lub przynajmniej znacząco ograniczyłoby to jego skutki. No tak, ale czy aby na pewno chcemy płacić mandat i zyskiwać punkty karne w miejscach, które ewidentnie służą do nabijania miejskiej kasy? Czy sprawiedliwe jest, kiedy siedzący nam na zderzaku samochód, przekraczający tak samo, jak my, prędkość niejako przymusza do dociśnięcia gazu i każe nas mandatem tylko dlatego, że to Panowie policjanci bawią się w filmowców?
Ja uważam, że to niesprawiedliwe, a częstsze stosowanie pouczeń nie wzbudzałoby naszej, kierowców, frustracji i śmiem twierdzić, że przyniosłoby większe pozytywne skutki. No, ale pouczeniami nie uda się załatać dziury w budżecie.
Na szczęście buduje mnie fakt, że my polscy kierowcy w takich chwilach potrafimy się wspierać i wystarczy, że przed wyjazdem zamontuję w samochodzie CB radio lub Yanosika, by uniknąć większości „utrudnień” na drogach. A jak Ty internauto/kierowco radzisz sobie na Polskich drogach?
Paweł Ślubowski