Antyradar Valentine One – opinia i relacja z trasy (Warszawa – Zakopane)
Tym razem majówka i nasza gorąca promocja na antyradary skłoniła naszego klienta do nabycia w rewelacyjnej cenie antyradaru Valentine One. Szeroka rzesza użytkowników wskazuje Valentine One jako najlepszy antyradar dostępny na naszym rynku. I to nie bezpodstawnie, bo jest niebywale czuły, skuteczny i pozwala uniknąć mandatów! Przekonał sie o tym nowy sympatyk V1, wybierając się na majówkę w Tatry. Trasa:
Warszawa – Radom – Kielce – Kraków – Zakopane.
Wyjazd z Wa-wy męczący, bo jak zwykle tłoczno do samych Janek. W Tarczynie oczywiście pętla indukcyjna więc tu trzeba zwolnić. Pierwsza reakcja antyradaru w Głuchowie, tu policja otworzyła hurtownię, bo aż 4 delikwentów na poboczu i suszenia nie było końca. Na szczęście jazda w kolumnie daje większe bezpieczeństwo i nawet lidarowi się nie daliśmy. Do Kielc żadnych problemów poza drobnymi zatorami. Przy Jędrzejowie jest fajna dwupasmówka i fajnie się tu też poluje. Valentine One z baaaardzo dużej odległości wyłapał pomiar prędkości. My zdążyliśmy wyhamować, emeryt w Avensisie nas wyprzedził, na drogę wyszła seledynowa kamizelka z lizakiem i siup Avensisa na pobocze. Tuż za Jędrzejowem na Orlenie wszyscy spokojnie, bo już standardowo w tym miejscu ITD kooperuje z policją. Kolejny strzał Valentine One rejestruje w Antolce. Akurat wyprzedzaliśmy, V1 zaczęło pikać, dostrzegliśmy postać wychodzącą na drogę jakieś 400 metrów przed nami (zgadnijcie kto to ). Na szczęście było skrzyżowanie więc odbiliśmy. Po chwili znów na głównej drodze, a w między czasie strzelający zgarnęli dziewczynę z Focusa. Wioska przed Krakowem (chyba Michałowice) i V1 ponownie daje sygnał o aktywnym fotoradarze. Ku naszemu zdziwieniu jest szary (a podobno miały być żółte), a Valentine One ewidentnie wskazuje na działający fotoradar. I jak tu się nie dać złapać? Przez Kraków lecieliśmy obwodnicą, wskoczyliśmy na autostradę i dalej na Zakopane. Tłoczno więc nie było szaleństwa, antyradar też za dużo pracy nie miał. Dopiero w Rabce Valentine One się odezwał na suszarkę, choć i tak wszyscy jechali przepisowo. Do samego Zakopanego obyło się bez przygód.
Czy Valentine One działa? TAK, czasem nawet lepiej niż się spodziewaliśmy. Czy warto kupić Valentine One? Zdecydowanie TAK. Choć są tacy, którzy twierdzą, że to zbędne. Ale prosty rachunek: spotkajmy na trasie 4 patrole lub fotoradary. Każdy niech wlepi nam skromne 200 PLN mandatu i 4 punkty. W obie strony mamy 1600 PLN i za moment powtórny egzamin na prawko(!) My jechaliśmy na dość krótkim odcinku, a co mają powiedzieć mieszkańcy wybrzeża, chcący wypocząć w górach? Po majówce wracamy do Wa-wy więc cdn.
Czekamy na relację z drogi powrotnej, a tymczasem zapraszamy do zakupów w naszym motoryzacyjnym eSklepie, gdzie znaleźć można nie tylko antyradar Valentine One, ale też antyradary Escort’a, Whistler’a, czy Noxo.
POLECAM!