Zniknięcie tych fotoradarów spowodowało niemały zamęt! To fakt…
Tytuł tego wpisu dla fanów polskiego kina może przywołać skojarzenie z filmem „Miś” Stanisława Barei. Nie bez powodu pozwoliłem sobie na przywołanie tego dzieła polskiej kinematografii, mimo tego, że tematem, który dziś podejmuję, są fotoradary. A właściwie zniknięcie fotoradarów Straży Miejskiej od początku 2016 roku. Mimo tego, że mamy już połowę kwietnia to w pewnym stopniu jest to nadal ważny temat. Jak zapewne wiecie mimo szczerych chęci GDDiK, niektóre fotoradary zniknęły, a inne nadal pozostają zasłonięte czarną folią, przypominając wielkie paczki z przesyłkami. Wszyscy kierowcy już przyzwyczaili się, że chociażby w tunelu Wisłostrady mogą jechać szybciej niż 50 km/h na godzinę bez obawy o nowe zdjęcie. Dlaczego o tym piszę ? Pewnie część z Was już uznała mnie za szaleńca, zwolennika „fotopstryków”.
Piszę ten wpis o zniknięciu fotoradarów, ponieważ uważam, że odwoływanie kontroli prawa (a jednak fotoradary to w jakimś stopniu instrument kontrolny dla przepisów o ruchu drogowym) to delikatnie mówiąc nieprzemyślana decyzja. Jeżeli nadal nie do końca rozumienie moje intencje, to już wszystko Wam wyjaśniam. Praktycznie codziennie jeżdżę tunelem Wisłostrady. Ci, którzy znają Warszawę, wiedzą co to za komiczny wytwór. No nic, nie będziemy się śmiać z jego płaskiego dachu czy słynnego przystanku za wiele milionów. Odkąd zacząłem jeździć samochodem, to fotoradar przed wjazdem do tunelu Wisłostrady na wysokości ulicy Karowej był tym miejscem, gdzie należało zwolnić, szczególnie że zwalniali tam prawie wszyscy. Jeszcze w końcówce 2015 roku czułem, że to taka świecka tradycja jazdy Wisłostradą. I wszystko było ok, każdy wiedział, gdzie jest radar, co bardziej spóźnieni otrzymywali czasem mandaty. Obywatele generowali zyski dla Państwa, zasadniczo machina kontroli obywateli działała. Mimo tego, że nie fajnie jest dostawać mandaty, to uważałem zawsze, że akurat widoczne fotoradary to uczciwa forma kontroli. Przyzwyczajenie kierowców takich jak ja, nie jest korzystne dla sklepu Hadron- w końcu w ofercie mamy wiele antyradarów 🙂
Wraz z początkiem 2016 roku opisany przeze mnie spokój runął! Powróciły wyścigi na drogach, łamanie sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniach, gdzie dotychczas mieliśmy do czynienia z fotoradarami! Również dla mnie ten okres nie był szczęśliwy. Nie minął nawet pierwszy miesiąc nowego roku, i otrzymałem…mandat za przekroczenie prędkości w tunelu Wisłostrady, co więcej nagrali mnie funkcjonariusze w nieoznakowanym radiowozie. Od tego czasu rzeczywiście obserwuję w tym miejscu dużo „suszących” radiowozów.
Jaki jest z tego wniosek ?
Fotoradary stacjonarne były w znanych miejscach, zwiększały bezpieczeństwo, zachęcały klientów do antyradarów, a przede wszystkim były łatwe do wykrycia! A te wszystkie radary laserowe czy nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami to…zbyt skuteczna forma łapania kierowców.
Drodzy czytelnicy! Uważajcie więc na okolice miejsc, gdzie dotychczas były fotoradary stacjonarne! Jeździjcie bezpiecznie, nie łamiąc tym samym przepisów! Jeżeli jednak chcecie w spokoju podróżować autem, to może warto pomyśleć o urządzeniu takim jak Coyote lub Yanosik, bądź o antyradarze?
Decyzję pozostawiam Wam, ale…na wszystkie Wasze pytania odpowiemy!
Adam Walewski